Dlaczego oczekujemy szybkich efektów i do czego to prowadzi?
Cześć. Mam na imię Marta i zapraszam Cię do mojego podcastu. Jeśli, choć kilkukrotnie zdarzyło Ci się pomyśleć „Zaczynam od poniedziałku” to ten podcast jest właśnie dla Ciebie. Motywacja, ruch, odżywianie, nawyki, ale także biznes trenera od kuchni i fit świat od zaplecza. O tym będziemy sobie tutaj rozmawiać. Zapraszam.
Cześć. Witam Cię drogi słuchaczu w szóstym odcinku mojego podcastu “Zaczynam od poniedziałku”. Dzisiaj porozmawiamy sobie o tym, dlaczego oczekujemy szybkich efektów i co może się z tym wiązać. Ja oczywiście w tym odcinku oprę się o swoje doświadczenie trenerskie, czyli poruszę temat szybkiego odchudzania, ale szybkich efektów oczekujemy nie, tylko jeśli chodzi o aspekt odchudzania, ale również o wiele, wiele innych życiowych aspektów.
Ja pamiętam pracując w korporacji, dawno temu, po urodzeniu pierwszego dziecka również miałam nadprogramowe kilogramy i bardzo zależało mi na tym, żeby się ich pozbyć. Natomiast moja wiedza na temat odżywiania była właściwie zerowa. Już nie mówiąc o tym, że kompletnie się nie ruszałam. Nie ćwiczyłam, nie uprawiałam żadnego sportu, nie chodziłam na siłownie. Nie pływałam na basenie, nie robiłam absolutnie nic poza maszerowaniem i jeżdżeniem sobie rekreacyjnie na rowerku. Wiecie z mężem. No i oczywiście prowadzenie wózka z małym dzieckiem. Wtedy pamiętam, że bardzo popularna była dieta kopenhaska i dieta Ducana. Ja uwielbiałam nabiał i doszłam do wniosku, że ja tej diety Ducana chce spróbować. Oczywiście kupiłam jakąś książkę, to była taka nieduża pozycja, ja ją od deski do deski przeczytałam i doszłam do wniosku, że to jest absolutnie dla mnie stworzone. Słuchajcie, jadłam tego nabiału, tego kurczaka, tych serków wiejskich, mega dużo. Nie czułam się najlepiej, bo tego nabiału było naprawdę dużo, ale rzeczywiście te kilogramy spadały. Byłam bardzo zadowolona z efektów tej diety. Natomiast już nie kupiłam książki o tym jak powinnam się z takiej diety wyprowadzić. Powiem więcej, ja nie miałam pojęcia, że ja mam się z czegokolwiek wyprowadzać. Co to w ogóle jest, teraz już znam takie pojęcie, ale wtedy nie miałam ogóle wiedzy w tym obszarze. Więc, jak tam ten określony czas… już nie pamiętam dokładnie tych jednostek czasowych, ale jak ten określony czas jadłam ten kurczak i ten nabiał i później kazano mi skończyć. Skończył się ten 6-8 tygodni, już nie pamiętam, no to ja po prostu przestałam jeść co kazano mi jeść w czasie diety i zaczęłam jeść to co normalnie jadłam. No i możecie domyślać się co się stało. Oczywiście te kilogramy, które ja wtedy zrzuciłam wróciły do mnie, rzekałabym może nie podwójną siłą, ale półtora raza więcej dostałam tych kilogramów. No i kompletnie nie rozumiałam dlaczego, bo efekt jojo uważałam, że on mnie nie dotyczy. Ja pięknie schudłam, trzymałam się tych zasad i o co tutaj w ogóle chodzi? Jak to się stało, że ja znowu przytyłam?
Trzeba mieć też na uwadze, że chudnięcie wymaga od człowieka wysiłku. Natomiast tycie w moim odczuciu jest takie… mimochodem. Nawet nie wiemy, kiedy to się dzieje. Ja się bardzo często spotykam z takimi opiniami tutaj na sali wśród kobiet, które do mnie przychodzą, że one właściwie nie wiedza jak to się stało, że one przytyły, no i w ciągu ostatniego roku przytyły tam 6-8-10 kilogramów, a tak naprawdę no to kompletnie nie wiedzą, dlaczego tak się wydarzyło. Kiedy to się stało, przecież nie jadły niczego specjalnego. O co tutaj w ogóle chodzi.
Ogólnie rzecz biorąc teraz jest wógóle jakoś inaczej, ciężej nam pilnować diety, kiedy jesteśmy w okresie lockdownu, okresie pandemii, zamknięci w domach i mamy bardzo blisko do lodówki i mam wrażenie, że ten nasz tryb takiej pracy, że biegniemy do kolejki, czy do pociągu, czy do tramwaju. Później w tym biurze też nie siedzimy 8 godzin tylko chodzimy na spotkania, ruszamy się, idziemy na wspólny lunch. Jest tego ruchu dużo więcej tak naprawdę niż teraz kiedy siedzimy w domu i od kanapy do stołu, czy biurka, na którym jest komputer mamy 2 kroki, a od komputera do lodówki mamy 3 kroki. No jeszcze ewentualnie wyjdziemy z psem na spacer, ale jak psa nie ma to już kaplica. W radio ostatnio jadąc samochodem słyszałam, że w tym ostatnim roku 42 % polaków przytyło średnio 5,7 kilograma. To jest słuchajcie bardzo dużo, bo to jest prawie połowa populacji przytyła prawie 6 kilo. Ja co prawda nie znam danych z poprzednich lat, ale wydaje mi się, że to jest ogromna liczba, no i prawdopodobnie wynika to właśnie z tego, że mamy tego ruchu dużo mniej niż mieliśmy jak do tego biura musieliśmy wstać, pojechać. Myślę też, że teraz jesteśmy trochę mniej tacy pod napięciem, że musimy wstać, że musimy zdążyć na kolejkę, bo jak się spóźnimy no to się spóźnimy do pracy. Tutaj nie ma takiego poczucia takiej niepewności, a to też mobilizuje ciało do pewnych zachowań, no i tak jak mowie, mamy bardzo blisko do sięgnięcia po jakieś przekąski. Myśle, że to mimochodem, nie wiemy, kiedy chapsniemy kabanosa, paluszka, jabłko w miedzyczasie, kiedy nie ma pory posiłku, a my gdzieś tam takie drobne przekąski niezauważalnie wcinamy i tak naprawdę wcale nie zauważamy, że coś przed chwilą chapsnęłyśmy i pewnie jakby stała jakaś osoba obok i powiedziała “hej właśnie zjadłaś kawałek czekolady” to byśmy się tak otrząsnęły i powiedziały “cooo? Niee, niemożliwe, nic nie jadałam”. No tak to niestety wygląda, kiedy jesteśmy zajęci pracą, szczególnie właśnie w domu, kiedy mamy bardzo blisko do różnych rzeczy na wyciągniecie ręki, no to niezauważalnie te kilogramy nam przybywają.
Kiedy już stwierdzimy, zauważymy, że np. nie dopinamy koszuli, albo guzika w spodniach, no to już wiemy, że coś się dzieje i stwierdzamy, że chcemy coś z tym zrobić. No i wtedy jest kilka dróg, które są przez nas wybierane. Szukamy diet na własną rękę. Zaczynamy wpisywać hasło “jak szybko schudnąć 5 kilo”, wyskakują nam bardzo różne strony, oczywiście zdjęcia tych metamorfoz. Jak wyglądałem przed jak wyglądam po. To nas napędza do tego, że chcemy tak samo. Chcemy szybkich efektów. Często jest tak, że łapiemy cokolwiek co nam wpadnie w ręce w tym internecie. Przekonają nas np. właśnie wspomniane przeze mnie pokazane metamorfozy. Miejsce na uwadze, że to mogą być totalne bzdury. To znaczy to, że ktoś wstawi zdjęcie przed i po i napiszę, że to się stało w tydzień, a wy w to uwierzycie… no to nie jest dobrze. Pamiętajcie, żeby zawsze też własną logiką gdzieś tam przesiać informację, które macie w internecie, bo tak naprawdę nie wiecie, kiedy zdjęcia zostały zrobione. Czy jest to ta sama osoba, bo czasami ta sylwetka jest tylko pokazana, nie ma twarzy. To mogą być podobnej budowy sylwetki, okazuje się, że to nie są takie same osoby. Trzeba na to wszystko brać poprawkę i trzeba być rozsądnym i umieć przesiać często nieprawdziwe informacje. Oczywiście są popularne diety, które są dostępne w internecie, o których możecie bardzo dużo przeczytać i dojść do wniosku, że chcecie na własną rękę spróbować wprowadzić taką dietę i to bardzo często się dzieje. Np. post dr. Dąbrowskiej, który jest szeroko opisany w internecie i rzeczywiście nie potrzeba wizyty u niej, żeby samemu sobie te dietę spróbować zrobić. Ja też współpracowałam z kobietami, które w trakcie naszej współpracy decydowały się na ten kilkutygodniowy post.
Ja nie czytałam książek na temat diety dr. Dąbrowskiej. Ja widziałam co one jadły i jak one się czuły i powiem tak: To jest bardzo ryzykowne, dlatego że ta dieta jest super, że opiera się na warzywach i owocach (to jest aboslutnie coś co każdy powinien w naszą codzienna diete włączać), ale musicie mieć na uwadze, że ona opiera się tylko na warzywach i owocach.
Ja przygotowując plany żywieniowe swoim podopiecznym w ogóle nie wliczam im kalorii z warzyw, ogólnie. Oczywiście są wyjątki, ale ogólnie nie wliczam kalorii z warzyw w kaloryke posiłków, którą dla nich przygotowuję. Także miejcie na uwadze, że warzywa są oczywiście bardzo niskokaloryczne i nawet jeśli przeczytacie, że możecie tych warzyw jeść do woli to to nadal będą małe kalorie. To będzie 700, 900, 600 kalorii, kilokalorii przepraszam, w ciągu dnia, więc jakby, jeśli pracujecie zawodowo, jesteście dorosłymi ludźmi, wyjdziecie z tym psem na spacer to to jest absolutnie, powinno być zakazane, żeby jeść 600,700,900 kalorii. Jak można na tym żyć? Oczywiście nasz organizm się do tego dostosuje i oczywiście, no przy takiej kaloryce nie sposób jest nie schudnąć. Natomiast to nie jest coś co może zostać z Wami na całe życie. Musicie mieć na uwadze, że tak nie da się żyć, że tak ok, możecie wytrzymać tydzień, dwa, trzy, ale to nie jest way of life, to nie jest sposób na życie, to nie jest sposób odżywiania. To jest coś co można zastosować chwilowo, ale też trzeba mieć na uwadze to, że nie tylko zastosować tak jak ja zastosowałam Ducana tylko wiedzieć, jak potem, jeśli zdecydujemy się koniec postu, co mamy dalej zrobić, żeby te kilogramy, które w trakcie tych tygodni zgubiliśmy do nas nie wróciły. Bo one wrócą, jeśli nie będziemy wiedzieli jak wyprowadzić się z takiego postu, jak wyprowadzić się z takiej diety. Powoli, stopniowo i jak to zrobić. A właśnie bardzo dużo jest informacji o tym jak skuteczny jest post dr Dąbrowskiej, jak go przeprowadzić, ile powinien trwać tygodni, są grupy na Facebooku. Tam dziewczyny i mężczyźni oczywiście też, wymieniają się doświadczeniami. Natomiast jest bardzo mało informacji o tym, co zrobić, żeby te kilogramy, które straciliśmy w czasie tego postu donas nie wróciły. Jest jeszcze jedna bardzo ważna rzecz. Ja jestem totalnie przeciwna treningom w trakcie trwania tego postu, dlatego że, no ja mam ogromny problem z tym, żeby przyjmować do siebie ludzi, którzy jedzą 600, 700 kalorii i jeszcze spalać im 250 czy 300 na treningu. Bo to jest dla mnie już, no kompletnie, nazwę to po imieniu, po prostu nieodpowiedzialne i głupie, żeby tak swój organizm wycieńczać. Ja wiem, że czujecie się super na poście dr Dąbrowskiej, przynajmniej tak twierdzicie, że czujecie się bardzo dobrze, czujecie się zdrowo, czujecie się fajnie, ale organizmu nie oszukamy. Koniec, kropka. Także to, że czujecie się przez tydzień, dwa fajnie, ekstra. Natomiast nie sposób, żeby to gdzieś nie zostawiło jakiegoś spustoszenia. Także bardzo, bardzo ostrożnie z tego typu rzeczami. Ja wiem, że czasami zdarzają się sytuacje, że, nie wiem, dowiadujecie się w ostatniej chwili, chociaż bardzo rzadko, że ktoś bierze Wam bliski ślub, no i dochodzicie do wniosku, że jejku, dwa, trzy kilo by się przydało. Okej! Okej, niech będzie, ale nie róbcie tego, jeśli macie do zgubienia 10,15 czy 20 kilo, dobrze? Do tego trzeba podejść w zupełnie inny sposób. Nie wiem, czy kojarzycie taką aktorkę Dominika Gwint. Ona swego czasu bardzo, bardzo schudła. Z tego, co ja kojarzę ona korzystała z Gaca System, niestety już ten założyciel nie żyje. Natomiast rzeczywiście ten system opierał się również na tym, że ta kaloryka posiłków była bardzo, bardzo niska. Oni też mieli własne siłownie, własnych trenerów i pamiętam, że też bardzo mocno stawiano na tę aktywność fizyczną. No i ok, jakby dieta i aktywność to jest to, ale nie tak niska kaloryka tych diet, które on, jego system zakładał, proponował. I ona przepięknie schudła. No możecie zobaczyć jak wygląda teraz, wystarczy wygooglować. Ja oczywiście nie wiem co zadziało się w międzyczasie, nie znam tej kobiety osobiście, natomiast mogę się domyślać z takiego trenerskiego punktu widzenia i ze swojego doświadczenia, co tam się mogło wydarzyć. Natomiast chcę Wam też pokazać jakby naocznie, że te niskokaloryczne diety są bardzo złe. One, tak jak powiedziałam, dwa kilo potrzebujesz, ok, na chwilkę możesz gdzieś tam spróbować czegoś takiego, ale te dwa kilo do Ciebie wrócą. To mogę Ci obiecać. To nie ma na dłuższą metę kompletnie sensu. Poza tym ta niska kaloryczność tych diet przez dłuższy czas wiąże się z ogromem zaburzeń dla zdrowia i to jest po prostu zwyczajnie niewarte tego, żeby w coś takiego wchodzić. Bardzo mocno spowalnia metabolizm. Zaburza się praca tarczycy. Zaburza się cała gospodarka cukrowa. Jest ogrom niedoborów witamin. Bardzo ciężko się później z tego wyprowadzić. Naprawdę pozna przypłacić taką zbyt niską kaloryke, którą spożywamy po prostu zdrowiem. Nawet jak zobaczycie na wadze te lecące kilogramy to nie warto jest tak szybko mieć ogromny nacisk na to, dlatego że po pierwsze te kilogramy zapewne wrócą tym efektem jojo, a po drugie spustoszeje to wasz organizm.
Ja na swojej sali spotykam się z bardzo różnymi kobietami, które mają również różne podejście do sposobów odżywiania. Do tego, co jest dla nich ważne. Dla większości z nich ważne jest to, żeby leciały kilogramy i bardzo mocno się na tym koncentrują. Kiedy kilogramy nie lecą to one się demotywują. Ja zawsze tłumaczę: kilogramy są ważne, ale nie są najważniejsze. Dlatego zawsze namawiam dziewczyny do tego, żeby zbadać skład ciała na takiej specjalnej wadze, którą tutaj mam, bo to nam da bardziej wiarygodny obraz tego, co dzieje się w organizmie, a oprócz tego oczywiście mierzyć obwody.
Kobietą jest jeszcze trudniej, tak reguralnie te kilogramy gubić, dlatego że my mamy bardzo różne fazy cyklu. U jednych jest to bardziej widoczne u drugich mniej. Natomiast takie ważenie się co drugi dzień i sprawdzanie “czy już poleciało?” jest po pierwsze kompletnie bez sensu, po drugie jest stresujące, zapewne jest też demotywujące. To jest takie zamknięte koło, że my się nakręcamy, że nic się nie dzieje. Jesteśmy zestresowane, a stres nie jest przyjacielem odchudzania. Wiec to jest kompletnie bez sensu, zostawmy to, tak jak ma być. Ważmy się co 2 tygodnie, a nie co chwilkę. Nie myślmy o tym po prostu na co dzień. To jest bardzo ważne.
Ja się cieszę, że bardzo często w trakcie współpracy widze to po moich podopiecznych, że ten punkt widzenia na temat wagi zupełnie im się zmienia. On jest rzeczywiście ważny na samym początku, bo to jest taka cyferka, którą widzą “wow, leci w dół, ale super”. Widać ten efekt mojej pracy, ale z czasem widze też, że “o, weszłam na drugie piętro, nie mam zadyszki, kiedy to się stało”. Także też widać efekty takiej pracy i to też jest na szczęście z czasem dla nich bardzo motywujące, że nie tylko te kilogramy, ale też samopoczucie. Też zmiana tego jak wyglądają. To, że mieszczą się np. w ulubioną sukienkę letnią, a kilogramy jakoś specjalnie przy tym nie lecą. Zmienia się ten punkt widzenia i to mnie bardzo cieszy.
Musimy pamiętać, że takie zdrowe odchudzanie to jest mniej więcej miedzy 0,5 a 1 kilogram tygodniowo. To są 2-4 kilogramy w miesiącu. Jeśli takim tempem będziemy się odchudzać to jest ogromna szansa na to, że nie wrócą nam te kilogramy. Najważniejsza jest zmiana naszego myślenia, podejścia do odżywiania. Jeśli będziemy odżywiali się zdrowo, żyli aktywnie, mieli na uwadze, że 80% naszej diety powinna być zbilansowana, powinna być zdrowa. A te 20% zostawimy sobie na jakieś drobne przyjemności, żeby “nasza głowa nie zwariowała” to nie będzie nam potrzebna żadna dieta i żadne odchudzanie, bo nasza idealna waga będzie nam po prostu towarzyszyć. Miejcie na uwadze, że te 2-3 kilogramy w jedną i w drugą stronę to są naturalne wahania wagi. Nie ma się co nimi denerwować, nie ma się co nad nimi zastanawiać. Tak działa nasz organizm.
Po prostu żyjmy zdrowo, odżywiajmy się zdrowo, bądźmy aktywni (jak najwięcej tej aktywności wprowadzajmy w swoje życie. Ja nie mowie tylko o trenowaniu, ale też o takiej spontanicznej aktywności ruchowej). Zamieniajmy samochód na rower, wyjdźmy pieszo na miasto, nie jeździjmy wszędzie samochodem, wysiądźmy przystanek wcześniej przed pracą, nie używajmy windy, wejdźmy po schodach. Takie drobne zmiany, które na co dzień powodują duże zmiany, dzień po dniu. To jest też to co mówiłam w moim podcascie o nawykach, to był drugi odcinek, bardzo serdecznie zachęcam Cię do wysłuchania go.
Po prostu żyjmy zdrowo, a nie będziemy się musieli zastanawiać, kiedy schudnąć, kiedy przytyć. Trzymam za to kciuki. Dziękuje za wysłuchanie tego odcinka i słyszymy się w następnym.